czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 3



Po 30-sto minutowym spacerze dotarliśmy do pięknego i dużego parku. Był pełen drzew i zielonej trawy, na której rosły słodkie kwiaty. W centralnej części stała olbrzymia fontanna, przy której bawiły sie dzieci. Gdzieniegdzie stały małe budki z napojami i przekąskami.
- Może usiądziemy- Niall rozejrzał się i po chwili rzekł wskazując na ławkę nie daleko pryskającej wodą piękności - O tam jest nawet przyjemnie. Chodź!- pociągnął delikatnie za moją dłoń.
- No idę, idę
Usiedliśmy po chwili na ławeczce i nic nie mówiąc patrzyliśmy się na fontannę. Promienie złocistego słońca opalały nasze twarze. Rozkoszowałam się tą chwilą, ponieważ była jedną z lepszych spędzonych w Londynie. Głowę oparłam lekko o oparcie ławki i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Zaczęłam się zamyślać. Było chyba to widać gdy po chwili  Niall zaczął znów ze mną rozmawiać.
- Nad czym tak myślisz?
- O rodzinie... Tęsknię za nimi
- Mówiłaś, że przeprowadziłaś się tu tydzień temu?
- Tak... czemu pytasz?
 - Chcę wiedzieć gdzie wcześniej mieszkałaś- No tak nie powiedziałam mu o wszystkim. Wiedział tylko o Lucy i jej chorobie. O mnie nic i chyba chciał to zmienić, ale ja nie zamierzałam mu tu opowiadać o swoim życiu...
- No wiesz jestem polką. Pochodzę z polski.
- Naprawdę? To cudownie ! Zawszę chciałem zaprzyjaźnić się z kimś z Polski jednak nie trafiłem na odpowiedniej osoby chociaż wszystkie były niesamowite...
- Jestem odpowiednią osobą?- lekko uniosłam brew i spojrzałam w jego stronę
- Tak mi się wydaję. Tylko zastanawia mnie jedno?
- Tak ?
- Skąd twoje imię Endy? Chyba nie jest polskie, ale raczej tutejsze.
- No bo.. zmieniłam swoje imię jak i nazwisko, ale nie pytaj czemu bo nie lubię rozmawiać w takich miejscach o poważnych rze...- Kurdę no ! Teraz to już sie na bank zapyta. Za późno się w język ugryzłam. Na szczęście zadzwonił mój telefon i ratował sytuacje. Wyjęłam go z kieszeni i przystawiłam do ucha
- Halo ?
- Hej Endy tu Jass, kiedy będziesz wolna bo wiesz Maia mówiła, że może wziąć nas na zakupy bo jutro gdzieś wyjeżdża i chcę spędzić z nami czas. Tylko tak jakoś za 30 minut...
- Co? Za 30 minut? No nie wiem... no dobra będę, pa
Nie usłyszałam  pożegnania tylko od razu się rozłączyłam. Nie chciałam kończyć spotkania, ale rodzina ważniejsza, a poza tym ciocia podobno jutro wyjeżdża więc chce spędzić z nią trochę czasu.
- Niall?
- Tak?
- Bo wiesz miło mi się  z tobą gada i w ogóle, ale ja muszę już iść.
- Czemu? Coś sie stało?
- Nie nic takiego. Przed naszym wyjściem przyjechała siostra do mnie i dawno jej nie widziałam i ciocia chce nas zabrać na zakupy bo jutro wyjeżdża i pewnie jej tydzień nie będzie...
- Rozumiem, to może Cię odprowadzę?
- Nie musisz, naprawdę...
- Mieszkam 3 czy 4 ulicy od Ciebie więc to żaden kłopot.
- Naprawdę? To świetnie! To może już chodźmy
Wstał i podał mi rękę bym mogła się podnieść. Poczułam się wtedy tak inaczej i nie wiem jak to określić. Szliśmy tak z 20 minut rozmawiając o nowej trasie zespołu. Stanęliśmy przed wielkim sklepem ze słodyczami i już miałam odchodzić lecz on zatrzymał mnie łapiąc delikatnie za rękę.
- Endy może wpadniesz ze swoją siostrą jutro do nas ? Tak około o 18?
- Nie wiem czy się zgodzi.
- Namów ją jakoś bo chcę byś poznała w końcu wszystkich.
- Ok. Postaram się ją namówić i dam znać. Daj mi może adres, co?
Podyktował mi adres, a ja wpisałam go do telefonu. Przytuliliśmy się na pożegnanie i każdy poszedł w swoją stronę.
*15 minut później*

- Wróciłam!
- Endy nie rozbieraj się zaraz jedziemy- Jassie wybiegła jak szalona z salonu.- Maia  zaraz będzie…o nawet już jest.
Jass wyjrzała za okno i po chwili ciocia stanęła w drzwiach po czym od razu zaczęły się pytania
- No , no młoda podobno z kimś się dziś spotkałaś?
- Ano spotkałam, spotkałam
I tu Jass musiała się odezwać, a raczej delikatnie wymusić.
- Właśnie! Ty nie mówiłaś z kim idziesz! To powiesz i po opowiadasz nam?
- Jass mogę potem?
Żadna za nas się już nie odezwała wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy w samochód, a po 20 minut byłyśmy już w centrum handlowym.  Szalałyśmy po sklepach nie mierząc czasu. Zajrzałyśmy chyba do 20 sklepów z butami i do 100 z ubraniami, dodatkami i biżuterią. Nie pamiętam kiedy się tak dobrze bawiłam, ale na pewno było to jeszcze zza życia Lucy… Kupiłam może ze 3 pary nowych spodni i z 5 bluzek. Nie lubiłam wydawać pieniędzy na głupoty lecz dziś była taka konieczność. Obładowane torbami wróciłyśmy do domu. Od razu poszłam pod prysznic i chwilę potem już smacznie spałam.


*następnego dnia, rano*

-WSTAWAJ !!!! Śniadanie już czeka!- Nie tylko nie Jass. Ona budzi potwornie , nigdy delikatnie.
- No już!- przykryłam głowę poduszką by móc jeszcze poleżeć, ale Jassie rzuciła się na mnie i zaczęła  łaskotać. Wyrywałam się tak, że po chwili obydwie znalazłyśmy się na podłodze u wybuchnełyśmy donośnym śmiechem dosłownie tak jak za dawnych lat.
- Dobra już koniec, chodź jeść bo już jedenasta.
- No chodź
Wzięłam ją pod rękę i zeszyłyśmy na dół do jadalni. Na stole czekały już na nas pełne naleśników talerze. Szybko zabrałam się do jedzenie bo byłam potwornie głodna. Przypomniałam sobie o zaproponowanym przez  Niall’a spotkaniu dziś wieczorem wiec postanowiłam zapytać o to Jass, ale nie mówiąc kim jest „ten chłopka”
- Słuchaj ! Bo on, no wiesz ten chłopak zaprosił nas dzisiaj do siebie. Będą tam też jego przyjaciele, więc?
- W sumie czemu nie? Ok ale , o której?
- Około 18
- Dobra .
Nie sadziłam, że to tak szybko pójdzie. Kiedyś bardziej dociekała do tematu, a teraz pewnie już jej przeszło. No i dobrze. Zjadłyśmy śniadanie i postanowiłyśmy się ubrać. Założyłam swoje nowe beżowe rurki i zwykły czerwony T-shirt natomiast Jassie zwykłą sukienkę w kwiaty. Mimo, że była to już połowa września to pogoda była piękna, a słońce nie schodziło z nieba i grzało niesamowicie. Resztę dnia spędziłyśmy  przed telewizorem oglądając filmy. Jednak musiałam dowiedzieć się mniej więcej czego słucha by trochę przewidzieć jej reakcje.
 - Jaki zespól lubisz najbardziej?
- Nie powiem Ci bo będziesz się śmiać!
 - Nie oceniam ludzi po rodzaju muzyki jakiej słuchają! Ja słucham piosenek One Direction i dobrze mi z tym!
- Naprawdę? Boże Endy ja też! Nie sądziłam, że będziesz mi jeszcze bliższa
Nic nie powiedziałam tylko podeszłam i delikatnie ją przytuliłam. Czyli już wiem jak zareaguje.
 Pozytywnie!


No jestem i przybywam z nowym rozdziałem :D Miałam wstawić wczoraj, ale nocowałam u przyjaciółki i miałyśmy parę spraw i nie miałam czasu przepisać rozdziału. Ok i jak zwykle dziękuje za ogrom komentarzy pod poprzednim postem(kocham was) i liczę, że przy tym będzie tak samo. Więc jak to już tradycyjnie poproszę o wasze opinie w formie komentarza. Jak już mówiłam za hejty się nie obrażam :) Więc śmiało śmiało :) Podajcie także swoje TT bym mogła was informować o kolejnych notkach.
Następny rozdział przewiduję w sobotę :) Już nie zanudzam i lecę ponownie poroooosząc o komentarze :)
Pozdrawiam
       Natallie <3

poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 2


                                         Rozdział dedykuję mojej przyjaciółce, która tak bardzo czekała <3
                                                     Ela dziękuje, że jesteś i czytasz to co pisze :**
                                                                            BFF <3
                     

( Niall )
         Obudziłem się około 12:00. Wczorajszy wieczór był naprawdę świetny. Bar chociaż nie był jakiś wyjątkowy tylko taki typowy miejski to spędziłem tam cudowne urodziny z przyjaciółmi. No przecież nie codziennie kończy się 20 lat. Przeciągnąłem się na łóżku i poszedłem do łazienki. Włożywszy na siebie zwykł spodnie dresowe nie zakładając koszulki postanowiłem zejść na dół.
- GDZIE SĄ MOJE MARCHEWKI!!??-  Aha, Louis! Czyli chłopaki już wstali i robią śniadanie. W sumie to dobrze bo boli mnie trochę głowa i nie jestem w stanie gotować. Kiedy weszłem do kuchni moją uwagę od razu przykuł wielki talerz z kanapkami…
- Niall! To nie tylko twoje. – Liam odezwał się widząc moją reakcje.
- Dobra , spoko. Lou masz te swoje marchewki?
- Nie! Schowali je i pewnie już są strasznie wymarznięte i wystraszone- razem z chłopakami zaczęliśmy się śmiać na co Lou obdarzył nas swoim fochem.
-Dobra chłopaki, głowa mnie boli, idę na górę i zjem u siebie.
- Ciekawe co ? Chyba nie myślisz, że to-  Lou śmiejąc się ,powiedział wskazując na talerz z kanapkami.
-  Nie, wezmę parę…- wyjąłem talerz z szafki i nałożyłem kilka i pobiegłem na górę.
Kanapki odstawiłem na szafeczkę przy łóżku i sięgnąłem po bluzę, którą rzuciłem wczoraj, a raczej dzisiaj na ziemie. Wsunąłem jedną ręką do kieszeni i poczułem kawałek papieru. Wyjąłem i zobaczyłem zdjęcie tej dziewczyny… Lucy. „No tak miałem zadzwonić do Endy”. Telefon leżał obok talerza więc nie musiałem wstawać po prostu wyciągnęłam rękę i szybko wziąłem komórkę. Znalazłem numer dziewczyny i zadzwoniłem.
- Halo?- zapytała
- Hej Endy tu Niall…pamiętasz mnie?
- Oo Hej no pewnie, jak miałabym Cię nie pamiętać?- słychać było jej delikatny śmiech.
- No tak. Głupie pytanie. Eee… słuchaj... miałabyś ochotę… na mały spacer po Londynie?
-  No w sumie… czemu nie.
-  To przyjdę po Ciebie tylko podaj mi adres.
- To może wyślę Ci sms’em bo tak naprawdę nie jestem pewna ulicy. Mieszkam tu od niedawna…
-  Ok. To ja czekam to, o której mam być?
- 14:30?
 - To czekaj na mnie, to pa
-  No papa.
Endy ma tak ciepły i delikatny głos. Strasznie miło jest słuchać jak cokolwiek mówi. Nieważne czy to ma sens czy nie. Nie znam jej jeszcze tak dobrzy by ocenić, ale zdecydowanie mam zamiar ją poznać bliżej.  Po naszej pierwszej rozmowie było widać, że jest inna. Bardzie skryta i tajemnicza co mnie intryguje. Czuję, że mogę się  z nią naprawdę dobrze zaprzyjaźnić.  Pomyślałem, że skoro mam jeszcze półtorej godziny to pooglądam TV z chłopakami. Zbiegłem szybko na dół i rzuciłem się w kanapę. Nie mogłem się doczekać spotkania.
( Endy)
*sklep*
„Kurde, które to miały być te płatki?” Zastanawiałam już dłuższą chwilę stojąc przy półce sklepowej gdzie paczek było  „milion”. Maia jest naprawdę wybredna co do jedzenia, a ja jak na złość zapomniałam nazwy tych płatków. No trudno wezmę te co ja lubię, czyli „owsianka z kawałakmi czekolady” i ruszyłam w stronę kasy. No, ale jak to ja musiałam po drodze o coś zaczepić. Tym razem zamyśliłam się tak, że nie świadomie wywróciłam koszyk z zakupami jakiegoś chłopaka.
-Mój Boże! Przepraszam- Wykrzyknęłam i od razu rzuciłam się do pomocy w zbieraniu zakupów.
- Nic nie szkodzi. Mi też czasem zdarza się coś takie zrobić- Spojrzałam na niego, a ten się uśmiechnął. Był to wysoki brunet o czarnych oczach. Dość chudy, ale wysportowany. Może i przystojny ale nie w moim typie.
- Naprawdę nie wiem jak to zrobiłam, po prostu zamyśliłam się za bardzo.
 - Naprawdę nic nie szkodzi. Jestem Daniel, a ty ?
- Endeslly, ale mów mi Endy.
- Mieszkasz tu ?
- Od nie całego tygodnia, a czemu pytasz?
- Bo wydajesz się jakaś zagubiona.
- Aż tak to widać?
- Trochę.- zaśmialiśmy się razem
- Och jest już późno, musze już iść.
- W sumie ja też. Dasz mi swój numer.
- Mogę dać wydajesz się miły- Wymieniliśmy się numerami i pożegnałam się z Danielem. Zapłaciłam za płatki i poszłam do domu.
*35 minut później*
   Siedziałam przed telewizorem na dużej kanapie w salonie i cały czas myślałam o tym spacerze. Niby nic takiego, a jak duch się cieszy. Może dlatego, że Niall jest pierwszym chłopakiem, z którym idę na spacer sam na sam. To dziwne ale ja… nie denerwuję się. Spojrzałam na zegarek i szybko zerwałam się na nogi. Blondyn miał przyjść za 20 minut,  a ja siedziałam w dresie i nie zbyt uczesanych włosach. Pobiegłam na górę i wyjęłam zwykłe czarne rurki i t-shirt z flagą Wielkiej Brytanii. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone i lekko podkreśliłam swoje rzęsy, które nie były zbyt długie i piękne. Nagle w domu rozległ się dźwięk dzwonka. „ Co to już? Tak szybko?” Pomyślałam i zbiegłam na dół by przywitać się z gościem. Będąc na dole stanęłam przed drzwiami i wzięłam dwa oddechy. Otworzyłam drzwi i…
- Niespodzianka !!!!- Stałam wryta i nie mogłam uwierzyć.  Niewysoka dziewczyna o ciemnych blond włosach i pięknych zielonych oczach  z idealną figurą. Jassie? To ona? Co ona tu robi?
- Jass ! Matko co ty tu robisz?
- No wiesz Nat… to znaczy Endy liczyłam na jakieś milsze powitanie- uśmiechnęła się szeroko przy czym rzuciłam się jej w ramionach witając ją. Co prawda nie widziałam jej ponad dwa lata, ale ona się nic nie zmieniła prócz tego, że troszkę wydoroślała. Wyglądała cudnie. Weszłyśmy do środka.
- Jassie tak się cieszę, że wpadasz tylko…
- Ale ja nie wpadam tylko będę tu z wami mieszkać. No dokończ…
-  Mieszkać? Cudownie!!! Naprawdę. Tylko nie wiem  co zrobić bo się umówiłam i…
- Nie przejmuj się mną idź. A przystojny?
- Skąd ta pewność, że to akurat z chłopakiem??
- Znam Cię trochę i uwierz mi, że wiem co mówię.
- No tak masz racje, dobra to ty się rozgość. Wrócę za jakieś 3 godzinki.
 Jassie poszła na górę zanieść swoje walizki. Najwidoczniej Maia poinformowała ją co i jak. Po krótkiej chwili znów rozległ się dzwonek do drzwi. Byłam obok więc szybko otworzyłam. Teraz nie było mowy, że to nie byłby on. Bo był ! Ten sam co wczorajszego wieczora.
- Hej- powitał mnie ciepłym uśmiechem, który szybko odwzajemniłam- Idziemy?
- Pewnie…
Wyszłam z domu i ruszyliśmy przed siebie. Nie znałam Londynu więc on prowadził. Byłam strasznie ciekawa co pokaże mi w tym magicznym mieście…




I co podoba się?? Pisałam dziś na niemieckim( no i w domu dużo nad nim pracowałam) bo było nudno XDD Szczerze to podoba mi się to co pisze , jak na razie oczywiście :D Chcę ponownie podziękować za ogromną liczbę komentarzy, wszystkie mnie motywują do pisania i do pracy. Więc jeśli już tu jesteś to weź skomentuj i zostaw swojego tt jęsli chcesz być informowany a także dołączaj do obserwujących na blogu :D Kocham was wszystkich za te komentarze  :***
Pozdrawiam i życzę powodzenia w szkole :D
Natallie

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 1


           Byłam lekko zaskoczona, przetarłam swoje brązowe, zapłakane oczy jednocześnie wycierając łzy.
 Tak wolne, siadaj.
- Co się stało?- zapytał przy czym objął moją dłoń. Sprawiło to u mnie lekki dreszcz. Żaden chłopak nie zachował się tak miło w stosunku do mnie jak Niall.
- To długa historia…
- Mam czas.
- Nie będę Cię zanudzać swoimi problemami… ale  jeśli pozwolisz to chcę Ci coś opowiedzieć?
 Śmiało. –spojrzałam w jego niebieskie oczy i zaczęłam szukać zdjęcia Lucy. Po chwili wyjęłam fotografie
- To jest Lucy… - I tak zaczęłam opowiadać mu o mojej zmarłej przyjaciółce. O tych wszystkich jej planach i marzeniach, o tym jak bardzo ich kochała. Kiedy mówiłam tak o jej chorobie czułam jego dłoń na moim ramieniu. W pewnych chwilach kiedy skupiałam wzrok na innym przedmiocie czułam, że słucha mnie z grzeczności jednak gdy patrzyłam mu głęboko w oczy widać było wyraźne zaciekawienie moją, a raczej historią Lucy.
- Wtedy…13 września w moje urodziny… zmarła trzymając moją dłoń…- rozpłakałam się na dobre. Oczekiwałam, że coś odpowie. Cokolwiek. On nic nie powiedział, przysunął się do mnie i delikatnie przytulił. W tym momencie po raz pierwszy poczułam jak to jest gdy przytula Cie inna osoba niż mama czy przyjaciółka. Trzymał mnie w swoich ramionach póki nie uspokoiłam swoich łez. Nie trwało to zbyt długo gdyż zaraz zaczęła wycierać te gorzkie krople z zaczerwienionych policzków. Czułam się okropnie i tak samo pewnie wyglądałam. Niall popatrzył w moje oczy i po chwili rzekł.
- Wszystkiego Najlepszego!
- Dziękuje, Tobie też- uśmiechnęłam się szczerze- Przepraszam…
 Za co ?
- Nie znam Cię za dobrze a już moczę Ci koszulkę swoimi łzami. – zaśmiałam się cicho, on zrobił to samo. Miał taki delikatny i cudny uśmiech, że kiedy to robił (uśmiechał się) czułam jak moje serce wypełnia fala małego szczęścia. No w końcu to mój idol !
- Emm… Jak Ci na imię?
- Endeslly, nazywam się Endeslly Johnson ale mów mi Endy.
- A więc Endy – uśmiechną się delikatnie w moją stronę- Mogę zachować to zdjecie?
- Pewnie ! Jest twoje , pokaż też chłopakom.
- Może sama to zrobisz?
 Kiedy?
- Za 15 minut powinni tu być- spojrzał na zegarek i ponownie w moje oczy.
- Nie dzisiaj. Może kiedy indziej?
- No ale nie będziesz siedzieć tu sama?
- Właściwie to ja już powinnam iść.
 Czemu? Zostań jeszcze trochę.
- Nie bo jestem trochę zmęczona, a poza tym późno już.
- To może Cię odwiozę?
- Nie dzięki- uśmiechnęłam się delikatnie
- Na pewno?
- Na pewno- powtórzyłam i zmierzałam ku wyjściu. Chłopak po chwili zaczął mnie wołać.
- Endy! Czekaj!
- Tak?
- Nie dałaś mi swojego numeru.- uśmiechną się szczerze
- Daj telefon- podał mi do ręki swojego Iphona poczym wstukałam mu swój numer.
- Dzięki, zadzwonię jutro po południu, okej?
- Będę czekać- zaśmiałam się cicho ponownie zmierzając ku wyjściu- Do zobaczenia!
-Do zobaczenia.
Usłyszałam za sobą i wyszłam z baru. Wsiadłam w taksówkę i odjechałam…
*15 minut później*
       Dom, w którym obecnie mieszkam należy do mojej cioci Mai. Wprowadziłam się do niej niecały tydzień temu. Z zewnątrz wygląda jak zwykły domek rodzinny ale w środku jest po prostu idealny tak samo jak w Warszawie. Duże pomieszczenia pięknie zdobione. Wchodząc frontowymi drzwiami na wprost było wejście do salonu, gdzie na środku stała duża czarna kanapa. Naprzeciwko siedzenia na ciemnej półeczce stał duży plazmowy telewizor. Po lewej stronie mieściła się jadalnia łącząca się z kuchnią. Mój pokój znajdował się na piętrze na wprost od schodów.  Będąc w swojej małej rezydencji zabrałam szybko czysty ręcznik z szafy i poszłam do łazienki pod prysznic. Uwielbiam ten stan, gdy gorąca woda masuje moje ciało, a ja mam chwilę by pomyśleć spokojnie. Kiedy stojąc już tak 10 minut opanowałam swój umysł uświadomiłam sobie z kim niedawno rozmawiałam. Zaczęłam się niekontrolowanie uśmiechać. Było to dziwne ale prawdziwe. Skończywszy prysznic wytarłam się ręcznikiem i ubrałam w piżamę. Jeszcze raz przemyłam twarz i umyłam zęby. Wyszłam z łazienki i delikatnie ułożyłam swoje drobne ciało w wygodnym i miękkim łóżku. Poprawiłam głowę w poduszce i zamknęłam swoje oczy. W pokoju panowała kompletna cisza, poczułam jak jedna łza spływa mi po policzku i  wyszeptałam „Dziękuje Lucy, dziękuje…” i zasnęła wtulona w ciepłą już poduszkę…

No heej to znowu ja , tak ja :D Pojawiam się tu z pierwszym rozdziałem i jak myślę spodoba się :)
Bardzo chciałam podziękować za ogromną liczbą komentarzy. Kiedy patrzyłam jak ta liczba rośnie byłam mega szczęśliwa, a co lepsze były to same miłe komentarze. Więc jak to już u mnie bywa proszę o waszą opinie w postaci komentarza. Może być hejt lub coś miłego. Naprawdę nie obrażam się za hejty bo to są lekcje dla mnie. Dobra już nie zanudzam. Jeszcze raz dziękuje i liczę na komentarze 
Natallie :*
PS. Wszystkiego blogi skomentuje jutro albo w tygodniu jakoś :)

piątek, 23 listopada 2012

Prolog...

Na wstępie chcę się z wami przywitać. Mam na imię Natalia i to jest moje 3 opowiadanie ale 1 o 1D.  Wcześniej pisałam fanficki o Harrym Potterze i nadal pisze. Chciałabym aby każdy kto przeczyta moje wypociny zostawił po sobie ślad w postaci komentarza( hejt lub miła opinia). Zależy mi byście pisali swoje sugestie lub co wam się nie podoba to będę to zmieniać. Dziś dodaje prolog i mam nadzieje, że się spodoba. Prosiłabym też o rozsyłanie innym. Myślę, że się spodoba. Dobra już  nie zanudzam i zapraszam do czytania :)
 

                Tego dnia kończyłam 18 lat. Będąc w Londynie od nie całego tygodnia nie znałam nikogo. Byłam całkiem sama. Siedząc w ciemnym i prawie pustym barze wspominałam jak to jeszcze 3 lata temu razem z moją przyjaciółką Lucy planowałyśmy moją huczną 18-stkę. Los jednak pokrzyżował nam plany…
                Kiedy miałam 12 lat zmarł mój tata. Wtedy razem z mamą i dwójką braci wyprowadziłyśmy się do mojej cioci Mai. Jest ona w połowie Brytyjką gdyż jej tata pochodzi z Londynu. Zawsze zazdrościłam jej życia jakie wiodła. Ciągłe podróże, poznawała światowe gwiazdy ale to nic dziwnego gdy wtedy pracowała w wielkiej wytwórni muzycznej, która znajdowała się na terenie Warszawy i Londynu. Myślałam, że jak przeprowadzimy się do Mai wszystko będzie dobrze, a wręcz cudownie jednak myliłam się. Od września zaczęłam chodzić do pobliskiego gimnazjum i od razu znalazły się osoby, które wykorzystywały mnie by być bliżej świata mojej cioci. Każdy chciał poznać kogoś sławnego albo po prostu moją ciocie. Często wmawiano mi, że kłamie i sama jestem nie w porządku chwaląc się z kim mieszkam. Mimo oszczerstw jakie szły w moją stronę pojawiła się osoba w moim życiu, która wszystko zmieniła. Tą osobą była LUCY! Dziewczyna średniego wzrostu o pięknych kasztanowych włosach i dużych brązowych oczach. Poznałam ją w  wytwórni mojej cioci. Co prawda nie była polką ale mówiła świetnie po polsku. Lucy miała przyjść do naszego gimnazjum co mnie ucieszyło. Naprawdę szybko się zaprzyjaźniłyśmy! Dzięki niej poznałam wiele ciekawych rzeczy , łączyło nas dużo rzeczy, była dla mnie jak siostra, której potrzebowałam. Jednak wszystko co dobre kiedyś się skończy i tak było z nami. W czerwcu kiedy miałyśmy kończyć 3 klasę gimnazjum Lucy strasznie źle się czuła, często mdlała i całkowicie straciła apetyt. Razem z jej mamą zwiozłyśmy ją do szpitala. Leżała tak tydzień i nic. Masa badań i lekarstw, i nadal nie wiadomo było co jej jest. Lekarze postanowili zrobić jej tomografię ciała. Po całodniowym wyczekiwaniu przyszedł czas na wyniki. Czytając przez łzy dowiedziałyśmy się najgorszego… Lucy miała raka mózgu. Szok jeden wielki szok. Nie mogłam uwierzyć! Jak to ta drobna dziewczyna pełna życia mogła zachorować tak poważnie.
                Wszyscy myśleli, że to będzie najgorszy czas w życiu moim i Lucy. Mylili się ! Te wakację były najlepsze. Chciałam by poczuła się zdrowo jak normalna nastolatka. Każdy nam mówił, że do źle dla jej zdrowia ale my wiedziałyśmy swoje. Jej walka z chorobą nie trwała zbyt długo tylko zaledwie 3 miesiące lecz…najlepsze 3 miesiące. 
             13 września kończyłam 16 lat. Niestety stan Lucy się pogorszył i musiałyśmy świętować przy jej szpitalnym łóżku. Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy wspominając czas naszej przyjaźni. Lucy od roku była zapaloną Drirectioner i szanowałam ją za to mimo, że nie przepadałam za muzyką tych chłopaków. Jednak od tamtego dnia wszystko się zmieniło:
                Razem z Lucy usiadłyśmy na jej łóżku. Tego dnia wyglądała naprawdę pięknie. Była taka naturalna. Cały czas się uśmiechała i patrzyła głęboko w oczy jakby chciała coś powiedzieć. Ubrana była w zieloną sukienkę nie w jakąś szpitalną koszulkę. Ona chciała wyglądać normalnie w tak ważny dzień dla mnie. Późnym wieczorem położyłyśmy się na jej łożku. Ten moment był magiczny. Nie mogłam uwierzyć, że taka piękna dziewczyna zmaga się z potworną chorobą.
- Natalia?
-Tak Lucy?
- Mam coś dla Ciebie- wyjęła malutkie pudełeczko z pod poduszki wręczyła mi do ręki- Wszystkiego najlepszego.
Otwierając pakunek po policzkach leciały mi łzy. W środku znajdowały się dwa pierścionki z napisem BFF( Best friends forever).
- Jeden jest dla mnie drugi dla Ciebie.
- Kochana nie musiałaś…
- Musiałam bo kiedyś odejdę… może nawet nie długo, a chciałbym byś miała coś ode mnie co przypominało Ci o naszej przyjaźni…- wzięła jeden pierścień i nałożyła go na ten sam palec gdzie zakłada się obrączkę, a ja zrobiłam dokładnie to samo- Nat… obiecasz mi coś?
- Tobie wszystko !
- Jeśli spotkasz moich idoli… to obiecasz, że opowiesz im o mnie i dasz moje zdjęcie. Bo ja już nie zdążę…
-  Nie mów tak ! Wszystko się ułoży!
- Obiecasz?
- Lucy!- spojrzała na mnie. Było widać, że jest bardzo słaba
- Ja… obiecuję…
- Na mały paluszek ?- splotłyśmy swoje palce i jedyne co od niej usłyszałam to ciche „dziękuje”. Poczułam jak jej ręka opada na dół. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i zawołałam lekarza. Jednak nic nie dało się zrobić. Umarła tej nocy. W moje urodziny. Jednak otrzymałam najwspanialszy prezent. Dostałam własnego anioła stróża, który pomaga mi w potrzebie…
        Siedziałam sama w barze już 3 godzinę i co chwila po policzkach spływały mi łzy. Nic nie piłam i nie jadłam. Śmierć Lucy nastawiła mnie pozytywnie i sama stałam się fanką One Direction. Było mi tak strasznie przykro, że nikt nie raczył zadzwonić i złożyć mi życzeń. Powoli odpływałam w marzeniach o spokojnym życiu…
- Wolne?- Podniosłam wzrok i ujrzałam tego słodkie blondyna o niebieski oczach. Tak to był Niall Horan z 1D…





Ok to taki prolog. Podoba się ? Chcecie więcej ?? Komentujcie co wam szkodzi !!! Błaaagm o komentarze :) Piszcie swoje TT to was follnę :D