Po 30-sto minutowym spacerze dotarliśmy do pięknego i dużego
parku. Był pełen drzew i zielonej trawy, na której rosły słodkie kwiaty. W
centralnej części stała olbrzymia fontanna, przy której bawiły sie dzieci.
Gdzieniegdzie stały małe budki z napojami i przekąskami.
- Może
usiądziemy- Niall rozejrzał się i po chwili rzekł wskazując na ławkę nie daleko
pryskającej wodą piękności - O tam jest nawet przyjemnie. Chodź!- pociągnął
delikatnie za moją dłoń.
- No idę, idę
Usiedliśmy po
chwili na ławeczce i nic nie mówiąc patrzyliśmy się na fontannę. Promienie
złocistego słońca opalały nasze twarze. Rozkoszowałam się tą chwilą, ponieważ
była jedną z lepszych spędzonych w Londynie. Głowę oparłam lekko o oparcie
ławki i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Zaczęłam się zamyślać. Było chyba to
widać gdy po chwili Niall zaczął znów ze mną rozmawiać.
- Nad czym tak
myślisz?
- O rodzinie...
Tęsknię za nimi
- Mówiłaś, że
przeprowadziłaś się tu tydzień temu?
- Tak... czemu
pytasz?
- Chcę
wiedzieć gdzie wcześniej mieszkałaś- No tak nie powiedziałam mu o wszystkim.
Wiedział tylko o Lucy i jej chorobie. O mnie nic i chyba chciał to zmienić, ale
ja nie zamierzałam mu tu opowiadać o swoim życiu...
- No wiesz
jestem polką. Pochodzę z polski.
- Naprawdę? To
cudownie ! Zawszę chciałem zaprzyjaźnić się z kimś z Polski jednak nie trafiłem
na odpowiedniej osoby chociaż wszystkie były niesamowite...
- Jestem
odpowiednią osobą?- lekko uniosłam brew i spojrzałam w jego stronę
- Tak mi się
wydaję. Tylko zastanawia mnie jedno?
- Tak ?
- Skąd twoje
imię Endy? Chyba nie jest polskie, ale raczej tutejsze.
- No bo..
zmieniłam swoje imię jak i nazwisko, ale nie pytaj czemu bo nie lubię rozmawiać
w takich miejscach o poważnych rze...- Kurdę no ! Teraz to już sie na bank
zapyta. Za późno się w język ugryzłam. Na szczęście zadzwonił mój telefon i
ratował sytuacje. Wyjęłam go z kieszeni i przystawiłam do ucha
- Halo ?
- Hej Endy tu
Jass, kiedy będziesz wolna bo wiesz Maia mówiła, że może wziąć nas na zakupy bo
jutro gdzieś wyjeżdża i chcę spędzić z nami czas. Tylko tak jakoś za 30
minut...
- Co? Za 30
minut? No nie wiem... no dobra będę, pa
Nie usłyszałam
pożegnania tylko od razu się rozłączyłam. Nie chciałam kończyć spotkania,
ale rodzina ważniejsza, a poza tym ciocia podobno jutro wyjeżdża więc chce
spędzić z nią trochę czasu.
- Niall?
- Tak?
- Bo wiesz miło
mi się z tobą gada i w ogóle, ale ja muszę już iść.
- Czemu? Coś sie
stało?
- Nie nic
takiego. Przed naszym wyjściem przyjechała siostra do mnie i dawno jej nie
widziałam i ciocia chce nas zabrać na zakupy bo jutro wyjeżdża i pewnie jej
tydzień nie będzie...
- Rozumiem, to
może Cię odprowadzę?
- Nie musisz,
naprawdę...
- Mieszkam 3 czy
4 ulicy od Ciebie więc to żaden kłopot.
- Naprawdę? To
świetnie! To może już chodźmy
Wstał i podał mi
rękę bym mogła się podnieść. Poczułam się wtedy tak inaczej i nie wiem jak to
określić. Szliśmy tak z 20 minut rozmawiając o nowej trasie zespołu. Stanęliśmy
przed wielkim sklepem ze słodyczami i już miałam odchodzić lecz on zatrzymał
mnie łapiąc delikatnie za rękę.
- Endy może wpadniesz ze swoją siostrą jutro do nas ? Tak około o 18?
- Endy może wpadniesz ze swoją siostrą jutro do nas ? Tak około o 18?
- Nie wiem czy się zgodzi.
- Namów ją jakoś bo chcę byś poznała w końcu wszystkich.
- Ok. Postaram się ją namówić i dam znać. Daj mi może adres, co?
Podyktował mi adres, a ja wpisałam go do telefonu. Przytuliliśmy
się na pożegnanie i każdy poszedł w swoją stronę.
*15 minut później*
- Wróciłam!
- Endy nie rozbieraj się zaraz jedziemy- Jassie wybiegła jak
szalona z salonu.- Maia zaraz będzie…o
nawet już jest.
Jass wyjrzała za okno i po chwili ciocia stanęła w drzwiach po
czym od razu zaczęły się pytania
- No , no młoda podobno z kimś się dziś spotkałaś?
- Ano spotkałam, spotkałam
I tu Jass musiała się odezwać, a raczej delikatnie wymusić.
- Właśnie! Ty nie mówiłaś z kim idziesz! To powiesz i po
opowiadasz nam?
- Jass mogę potem?
Żadna za nas się już nie odezwała wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy
w samochód, a po 20 minut byłyśmy już w centrum handlowym. Szalałyśmy po sklepach nie mierząc czasu.
Zajrzałyśmy chyba do 20 sklepów z butami i do 100 z ubraniami, dodatkami i biżuterią.
Nie pamiętam kiedy się tak dobrze bawiłam, ale na pewno było to jeszcze zza
życia Lucy… Kupiłam może ze 3 pary nowych spodni i z 5 bluzek. Nie lubiłam
wydawać pieniędzy na głupoty lecz dziś była taka konieczność. Obładowane torbami
wróciłyśmy do domu. Od razu poszłam pod prysznic i chwilę potem już smacznie
spałam.
*następnego dnia, rano*
-WSTAWAJ !!!! Śniadanie już czeka!- Nie tylko nie Jass. Ona
budzi potwornie , nigdy delikatnie.
- No już!- przykryłam głowę poduszką by móc jeszcze poleżeć, ale
Jassie rzuciła się na mnie i zaczęła łaskotać. Wyrywałam się tak, że po chwili
obydwie znalazłyśmy się na podłodze u wybuchnełyśmy donośnym śmiechem dosłownie
tak jak za dawnych lat.
- Dobra już koniec, chodź jeść bo już jedenasta.
- No chodź
Wzięłam ją pod rękę i zeszyłyśmy na dół do jadalni. Na stole
czekały już na nas pełne naleśników talerze. Szybko zabrałam się do jedzenie bo
byłam potwornie głodna. Przypomniałam sobie o zaproponowanym przez Niall’a spotkaniu dziś wieczorem wiec postanowiłam
zapytać o to Jass, ale nie mówiąc kim jest „ten chłopka”
- Słuchaj ! Bo on, no wiesz ten chłopak zaprosił nas dzisiaj do
siebie. Będą tam też jego przyjaciele, więc?